LAS
Jedno ze spojrzeń na Wszechświat. Także fragment powieści Wejo i… jeszcze jeden sen Reju.
W Lesie się urodził, w Lesie mieszkał i w nim umrze. Innej możliwości nie było, bo i nic oprócz niego nie było — był tylko Las, a Las był Życiem. Las karmił i poił, pozwalał wewnątrz siebie się przemieszczać i sobą oddychać. Pozwalał być częścią siebie i do tego momentu, choć był zaledwie małym dzieckiem, któremu co najwyżej mogło się tak wydawać, myślał, że nie ma on przed nim tajemnic.
- Dziadku, kim On jest? — zapytał trwożnie, ujęty jego majestatem.
Las nie był czymś, oni nie byli czymś i drzewa nie były czymś. Kamienie były, Las nie był. Las był kimś. Las był życiem i nie mógł być czymś — tak mówił dziadek, który zabrał go na tę daleką wyprawę, co oznaczało, że tak było i choć trochę bolały go już nogi, zobaczenie tego kogoś całkowicie mu to wynagrodziło.
Wyższe od wszystkich, jakie do tej pory widział, porośnięte młodymi, niebieskozielonymi igłami drzewa wyraźnie wyznaczały jakąś granicę. Nawet dla niego oczywistym było, o czym, pomiędzy ich konarami, szumiał łagodny wiatr:
Jeżeli nie wiesz, po co tutaj jesteś, to dalej nie idź. Nie wchodź tu, gdzie białe jak mleko matki słońce tak całkiem zwyczajnie prześwieca przez snujące się wskroś i wokół mnie opary mgieł.
On nie wiedział i dlatego nie miał takiego zamiaru; nawet dziadek z takim się nie nosił.
- On jest miejscem, które chciałem ci pokazać — odparł. - Chciałem ci go pokazać.
Niestety, nic z tego nie zrozumiał, a przecież widział go i tak bardzo chciał wiedzieć kogo!
-Kim jest miejsce? — zaczął dopytywać. — Dlaczego miałem go zobaczyć?
- On jest miejscem, gdzie żyją ci, którzy Opowiadają Wszechświat, a dopóki go opowiadają, dopóty on istnieje. Dlatego pod żadnym pozorem nie wolno im przeszkadzać, wejść do nich można wyłącznie na ich zaproszenie. Dla tej wiedzy ciebie do niego przyprowadziłem. Tak jak mnie onegdaj mój dziadek i tak jak w przyszłości zrobisz ty, gdy sam będziesz dziadkiem. Musisz to zapamiętać.
Cały wszechświat?! Słońce, drzewa, wzgórza, rzeki, jeziora i oni sami istnieli wyłącznie dlatego, że Oni o nich Opowiadali? Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby właśnie Opowiadali o nim, a on by im w tym przeszkodził. Teraz kiedy o tym wiedział, z pewnością nigdy o tym nie zapomni. I nie przeszkodzi.
- Wszystkie słońca, wszystkie drzewa, wszystkie wzgórza, rzeki i jeziora. I wszystkich nas — dodał dziadek. — Patrząc przed siebie, w tył, w bok, czy też w dół i w górę, jak i na siebie nawzajem — spoglądamy we wszechświat. Widzimy go takim, jakim jest — całym, lecz takim go nie dostrzegamy. Wszechświat jest również tym, czego nie dostrzegamy.
- Dlaczego go takim nie dostrzegamy? — zapytał.
- Bo... jego resztę zasłaniają nam drzewa! — zaśmiał się dziadek.
Wiedział, że jego pytania mogą ciągnąć się bez końca i zbył go żartem, ale... tak do końca żartem on nie był. Będzie musiał się nad tym zastanowić, a tymczasem... oczywiście miał jeszcze jedno pytanie:
- Czy ci, którzy Opowiadają, wyglądają tak jak my?
- Wyglądają jak ci, o których Opowiadają.
Jak ci, o których Opowiadają? To nasuwało odpowiedź, że mogą wyglądać, jak zechcą. Albo jak akurat muszą czy potrzebują. A jak Opowiadają o sobie, to jak wyglądają?
To było bardzo dobre pytanie i zaraz wymyślił kolejne: Kto Opowiedział o nich?
Jednak żadnego z nich nie zadał...
Lato 2019
W Lesie się urodził, w Lesie mieszkał i w nim umrze. Innej możliwości nie było, bo i nic oprócz niego nie było — był tylko Las, a Las był Życiem. Las karmił i poił, pozwalał wewnątrz siebie się przemieszczać i sobą oddychać. Pozwalał być częścią siebie i do tego momentu, choć był zaledwie małym dzieckiem, któremu co najwyżej mogło się tak wydawać, myślał, że nie ma on przed nim tajemnic.
- Dziadku, kim On jest? — zapytał trwożnie, ujęty jego majestatem.
Las nie był czymś, oni nie byli czymś i drzewa nie były czymś. Kamienie były, Las nie był. Las był kimś. Las był życiem i nie mógł być czymś — tak mówił dziadek, który zabrał go na tę daleką wyprawę, co oznaczało, że tak było i choć trochę bolały go już nogi, zobaczenie tego kogoś całkowicie mu to wynagrodziło.
Wyższe od wszystkich, jakie do tej pory widział, porośnięte młodymi, niebieskozielonymi igłami drzewa wyraźnie wyznaczały jakąś granicę. Nawet dla niego oczywistym było, o czym, pomiędzy ich konarami, szumiał łagodny wiatr:
Jeżeli nie wiesz, po co tutaj jesteś, to dalej nie idź. Nie wchodź tu, gdzie białe jak mleko matki słońce tak całkiem zwyczajnie prześwieca przez snujące się wskroś i wokół mnie opary mgieł.
On nie wiedział i dlatego nie miał takiego zamiaru; nawet dziadek z takim się nie nosił.
- On jest miejscem, które chciałem ci pokazać — odparł. - Chciałem ci go pokazać.
Niestety, nic z tego nie zrozumiał, a przecież widział go i tak bardzo chciał wiedzieć kogo!
-Kim jest miejsce? — zaczął dopytywać. — Dlaczego miałem go zobaczyć?
- On jest miejscem, gdzie żyją ci, którzy Opowiadają Wszechświat, a dopóki go opowiadają, dopóty on istnieje. Dlatego pod żadnym pozorem nie wolno im przeszkadzać, wejść do nich można wyłącznie na ich zaproszenie. Dla tej wiedzy ciebie do niego przyprowadziłem. Tak jak mnie onegdaj mój dziadek i tak jak w przyszłości zrobisz ty, gdy sam będziesz dziadkiem. Musisz to zapamiętać.
Cały wszechświat?! Słońce, drzewa, wzgórza, rzeki, jeziora i oni sami istnieli wyłącznie dlatego, że Oni o nich Opowiadali? Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby właśnie Opowiadali o nim, a on by im w tym przeszkodził. Teraz kiedy o tym wiedział, z pewnością nigdy o tym nie zapomni. I nie przeszkodzi.
- Wszystkie słońca, wszystkie drzewa, wszystkie wzgórza, rzeki i jeziora. I wszystkich nas — dodał dziadek. — Patrząc przed siebie, w tył, w bok, czy też w dół i w górę, jak i na siebie nawzajem — spoglądamy we wszechświat. Widzimy go takim, jakim jest — całym, lecz takim go nie dostrzegamy. Wszechświat jest również tym, czego nie dostrzegamy.
- Dlaczego go takim nie dostrzegamy? — zapytał.
- Bo... jego resztę zasłaniają nam drzewa! — zaśmiał się dziadek.
Wiedział, że jego pytania mogą ciągnąć się bez końca i zbył go żartem, ale... tak do końca żartem on nie był. Będzie musiał się nad tym zastanowić, a tymczasem... oczywiście miał jeszcze jedno pytanie:
- Czy ci, którzy Opowiadają, wyglądają tak jak my?
- Wyglądają jak ci, o których Opowiadają.
Jak ci, o których Opowiadają? To nasuwało odpowiedź, że mogą wyglądać, jak zechcą. Albo jak akurat muszą czy potrzebują. A jak Opowiadają o sobie, to jak wyglądają?
To było bardzo dobre pytanie i zaraz wymyślił kolejne: Kto Opowiedział o nich?
Jednak żadnego z nich nie zadał...
Lato 2019
Trel