ISKRA WYJDZIE Z POLSKI
Sercem pisane.
- No i co teraz zrobicie?
Pytanie starszego policjanta o oszronionych siwizną skroniach, dowódcy wszystkich dowódców, nie było złośliwe — złośliwość rozpoznałby od razu. Jego pytanie było proste, na miejscu i zadane we właściwym momencie. Niestety, zadane wyłącznie temu, kto akurat znajdował się najbliżej niego i tak się złożyło, że był nim on, a przecież sam jeden nie mógł decydować za wielotysięczne zgromadzenie... które, co potrafił stwierdzić nawet bez rozglądania się wokół, zbulwersowane i mocno pobudzone za siebie też najwyraźniej nie. Jako jeden z nielicznych zachowujących spokój nagle poczuł się za nie odpowiedzialny — bez wątpienia przez to, że został wywołany, no i przede wszystkim przez wrodzone jej poczucie. Pech lub nie, ale coś sprawiło, że urodził się z jeszcze jednym — sprawiedliwości i to właśnie ono przywiodło go w dzisiejsze ciepłe, suche i słoneczne wiosenne sobotnie południe wznosić wraz z innymi okrzyki i transparenty przeciwko odbieraniu im wolności. Tak się jakoś złożyło, że na samym przodzie pochodu.
No właśnie — co my teraz zrobimy? — pomyślał. - Co prawda mamy przewagę liczebną i nadal chęć wyrażać swoje niezadowolenie... lecz co nam po nich, skoro oni mają tarcze, pancerze, pałki, gaz pieprzowy, polewaczki, przeszkolenie w tłumieniu przejawów człowieczeństwa oraz rozkazy nawet siłą zamknąć nam usta! Wbrew pozorom to oni mają przewagę. Chęci może niekoniecznie, ale do zagazowania i połamania ludziom kończyn zamaskowanym stróżom nieporządku wystarczą same rozkazy. Wystarczy komuś zacząć, potem idzie już samo!
Tak jak apetyt rósł w miarę jedzenia, tak agresja w trakcie starć — coś o tym wiedział, jak i to, że to do niczego dobrego nie prowadziło. Nie tędy droga mój drogi i... może to nie był przypadek, że wysforował się na czoło marszu, w zasięg wzroku i mowy dowódcy, który widząc jego opanowanie, zwrócił się bezpośrednio do niego. Chyba miał co do niego jakieś dobre przeczucie, bo zdaje się, że właśnie znalazł inną!
Drogę.
Uśmiechnął się do niej pod nosem.
- Usiądźmy i weźmy się pod ramiona — poprosił wszystkich wokół siebie.
Jego rozsądna prośba powędrowała dalej i wkrótce siedzieli wszyscy protestujący. Pewności co do tego nie miał, jedynie graniczące z nią podejrzenie, że nie był to pierwszy raz w historii protestów, kiedy ludzie siadali tyłkami bezpośrednio na ziemi, po czym brali się pod ramiona. Zależnie od warunków pogodowych grzali, ziębili czy też moczyli, ewentualnie ziębili i moczyli własne siedzenia na każdym rodzaju podłoża i niekoniecznie w ciszy, jaka niespodziewanie zapadła teraz.
Zdaje się, że wszystkim w niej łatwiej było odnaleźć się w nowej dla siebie sytuacji — jemu dodatkowo zebrać myśli i uformowane posłać do stojącego niemalże nad nim dowódcy policjantów:
- Słyszał pan o tym, że serca ludzi połączonych miłością i jedną sprawą potrafią się zsynchronizować i od tej pory bić w jednym rytmie?
Dowódca nie słyszał. Ponadto nie wiedział jak w tych, także i dla niego nowych okolicznościach powinien postąpić, oraz nie rozumiał, o co mu chodzi.
- Do czego pan zmierza? — zapytał.
- Do tego — odparł z uśmiechem — że mamy jedno Prawo i jedną Prawdę: nie krzywdź drugiego i nie ma ciebie, nie ma mnie, jest tylko jeden z Nas. W sumie, jakby je połączyć, wychodzi na to, że krzywdząc bliźniego, krzywdzi się siebie samego, a nikt zdrowy na duszy i umyśle tego nie chce — zaśmiał się cicho. - W każdym razie, ci, którym powierzyliśmy zarząd nad narodami i ich materialnymi i niewymiernymi zasobami, tak tego Prawa, jak i Prawdy nie uznawali. Pewnie dzięki temu wykreowali rzeczywistość, w której z zarządców zamienili się, w ich mniemaniu, właścicieli. Na nasze protesty też było w niej dla nich miejsce — poprzez nie nadmiar społecznej pary szedł w gwizdek, a lokomotywa gładko jechała dalej. I wie pan co? Niech sobie jedzie... tyle że już bez Nas. Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że oni obawiają się wyłącznie jednego: Naszego zrozumienia, że to nie my ich, lecz oni Nas — potrzebują. Dlatego tak bardzo chcą nas przy sobie zatrzymać, no a za zrozumieniem kroczy działanie i dokładnie tak zrobimy — podziękujemy za powstrzymywanie Naszego rozwoju i się rozejdziemy. Pójdziemy w swoją stronę — z Bogiem w sercu i Matką Ziemią pod stopami, na Prawdzie i Prawie budować nowe społeczeństwo. Połączony ideą Kolektyw. Rozumiem, że ludzie od pokoleń są oduczani stanowienia sami o sobie, przez co na początku wielu Nas nie będzie, ale przecież to Nas nie powstrzyma. Będzie Nas przybywać w miarę tego, jak ludzie zaczną do tego dorastać, bo kiedyś trzeba dorosnąć, a kiedy, jak nie Teraz?
Bez wątpienia przed nim wielu wypowiedziało podobne słowa i zdaje się, że po prostu należało utrafić odpowiednią chwilę, a kiedy, jak nie teraz, był ten czas, gdy poprzez internet i tłumaczenia na wiele języków mogło je usłyszeć tak wielu?
- Przysiądź się pan do Nas — poklepał zachęcająco miejsce przed sobą. - Powygrzewamy się trochę na słoneczku, nabierzemy energii i pójdziemy tworzyć przyszłość. Ona zawsze była w Nas.
Zima 2022
- No i co teraz zrobicie?
Pytanie starszego policjanta o oszronionych siwizną skroniach, dowódcy wszystkich dowódców, nie było złośliwe — złośliwość rozpoznałby od razu. Jego pytanie było proste, na miejscu i zadane we właściwym momencie. Niestety, zadane wyłącznie temu, kto akurat znajdował się najbliżej niego i tak się złożyło, że był nim on, a przecież sam jeden nie mógł decydować za wielotysięczne zgromadzenie... które, co potrafił stwierdzić nawet bez rozglądania się wokół, zbulwersowane i mocno pobudzone za siebie też najwyraźniej nie. Jako jeden z nielicznych zachowujących spokój nagle poczuł się za nie odpowiedzialny — bez wątpienia przez to, że został wywołany, no i przede wszystkim przez wrodzone jej poczucie. Pech lub nie, ale coś sprawiło, że urodził się z jeszcze jednym — sprawiedliwości i to właśnie ono przywiodło go w dzisiejsze ciepłe, suche i słoneczne wiosenne sobotnie południe wznosić wraz z innymi okrzyki i transparenty przeciwko odbieraniu im wolności. Tak się jakoś złożyło, że na samym przodzie pochodu.
No właśnie — co my teraz zrobimy? — pomyślał. - Co prawda mamy przewagę liczebną i nadal chęć wyrażać swoje niezadowolenie... lecz co nam po nich, skoro oni mają tarcze, pancerze, pałki, gaz pieprzowy, polewaczki, przeszkolenie w tłumieniu przejawów człowieczeństwa oraz rozkazy nawet siłą zamknąć nam usta! Wbrew pozorom to oni mają przewagę. Chęci może niekoniecznie, ale do zagazowania i połamania ludziom kończyn zamaskowanym stróżom nieporządku wystarczą same rozkazy. Wystarczy komuś zacząć, potem idzie już samo!
Tak jak apetyt rósł w miarę jedzenia, tak agresja w trakcie starć — coś o tym wiedział, jak i to, że to do niczego dobrego nie prowadziło. Nie tędy droga mój drogi i... może to nie był przypadek, że wysforował się na czoło marszu, w zasięg wzroku i mowy dowódcy, który widząc jego opanowanie, zwrócił się bezpośrednio do niego. Chyba miał co do niego jakieś dobre przeczucie, bo zdaje się, że właśnie znalazł inną!
Drogę.
Uśmiechnął się do niej pod nosem.
- Usiądźmy i weźmy się pod ramiona — poprosił wszystkich wokół siebie.
Jego rozsądna prośba powędrowała dalej i wkrótce siedzieli wszyscy protestujący. Pewności co do tego nie miał, jedynie graniczące z nią podejrzenie, że nie był to pierwszy raz w historii protestów, kiedy ludzie siadali tyłkami bezpośrednio na ziemi, po czym brali się pod ramiona. Zależnie od warunków pogodowych grzali, ziębili czy też moczyli, ewentualnie ziębili i moczyli własne siedzenia na każdym rodzaju podłoża i niekoniecznie w ciszy, jaka niespodziewanie zapadła teraz.
Zdaje się, że wszystkim w niej łatwiej było odnaleźć się w nowej dla siebie sytuacji — jemu dodatkowo zebrać myśli i uformowane posłać do stojącego niemalże nad nim dowódcy policjantów:
- Słyszał pan o tym, że serca ludzi połączonych miłością i jedną sprawą potrafią się zsynchronizować i od tej pory bić w jednym rytmie?
Dowódca nie słyszał. Ponadto nie wiedział jak w tych, także i dla niego nowych okolicznościach powinien postąpić, oraz nie rozumiał, o co mu chodzi.
- Do czego pan zmierza? — zapytał.
- Do tego — odparł z uśmiechem — że mamy jedno Prawo i jedną Prawdę: nie krzywdź drugiego i nie ma ciebie, nie ma mnie, jest tylko jeden z Nas. W sumie, jakby je połączyć, wychodzi na to, że krzywdząc bliźniego, krzywdzi się siebie samego, a nikt zdrowy na duszy i umyśle tego nie chce — zaśmiał się cicho. - W każdym razie, ci, którym powierzyliśmy zarząd nad narodami i ich materialnymi i niewymiernymi zasobami, tak tego Prawa, jak i Prawdy nie uznawali. Pewnie dzięki temu wykreowali rzeczywistość, w której z zarządców zamienili się, w ich mniemaniu, właścicieli. Na nasze protesty też było w niej dla nich miejsce — poprzez nie nadmiar społecznej pary szedł w gwizdek, a lokomotywa gładko jechała dalej. I wie pan co? Niech sobie jedzie... tyle że już bez Nas. Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że oni obawiają się wyłącznie jednego: Naszego zrozumienia, że to nie my ich, lecz oni Nas — potrzebują. Dlatego tak bardzo chcą nas przy sobie zatrzymać, no a za zrozumieniem kroczy działanie i dokładnie tak zrobimy — podziękujemy za powstrzymywanie Naszego rozwoju i się rozejdziemy. Pójdziemy w swoją stronę — z Bogiem w sercu i Matką Ziemią pod stopami, na Prawdzie i Prawie budować nowe społeczeństwo. Połączony ideą Kolektyw. Rozumiem, że ludzie od pokoleń są oduczani stanowienia sami o sobie, przez co na początku wielu Nas nie będzie, ale przecież to Nas nie powstrzyma. Będzie Nas przybywać w miarę tego, jak ludzie zaczną do tego dorastać, bo kiedyś trzeba dorosnąć, a kiedy, jak nie Teraz?
Bez wątpienia przed nim wielu wypowiedziało podobne słowa i zdaje się, że po prostu należało utrafić odpowiednią chwilę, a kiedy, jak nie teraz, był ten czas, gdy poprzez internet i tłumaczenia na wiele języków mogło je usłyszeć tak wielu?
- Przysiądź się pan do Nas — poklepał zachęcająco miejsce przed sobą. - Powygrzewamy się trochę na słoneczku, nabierzemy energii i pójdziemy tworzyć przyszłość. Ona zawsze była w Nas.
Zima 2022
Rany Julek!